Oczami Will'a
Kiedy tylko Tessa wylądowała na Mattiasie ratując mu przy tym życie, serce mi nagle stanęło. Świadomość, że ona jest w tym miejscu, w miejscu które jest za bardzo dla niej niebezpieczne, była nie do przeżycia. Wszyscy wpatrywali się w nią z niedowierzaniem, kiedy ona i Matt podnosili się z ziemi, reszta stała w bezruchu. Prawdopodobnie każdy w głowie układał sobie nowy scenariusz.
- Dzięki, uratowałaś mi życie - Matthias odezwał się pierwszy.
- Tessa, chodź do mnie. - odezwałem się, przywołując dziewczynę. Spojrzała na mnie tymi niebieskimi oczami, w których zawsze widać bunt i podeszła po cichu.
- Tesso, jeśli nie chcesz, nie musisz robić tego, co on ci każe - odezwał się Aleks. Nienawidzę go, nienawidzę całym sercem od początku. Nawet, gdy trzymał jeszcze z nami, widziałem w nim tą wredotę.
- Bądź cicho, uważam, że skoro nastąpił taki zwrot akcji, to nie ma co teraz tego ciągnąć. Czas wracać - odezwał sie Harry. Był zły, spojrzał na swoją krewną i westchnął.
- OK. Jeden raz mogę odpuścić, ale to tylko dla niej. Chłopaki, idziemy, a tobie, Will, to nigdy nie odpuszczę. - i odszedł.
Oczami Tessy
Było cicho. Za cicho, aby myśleć, za cicho, aby oddychać, bo w tej ciszy oddech wydawał się krzykiem.
Wracałam do domu, tak naprawdę to wracaliśmy. Ja i Will. Siedzieliśmy koło siebie w autobusie, lecz ani słowem się nie odzywaliśmy. Wpatrzona w szybę, czułam się ukarana przez tą ciszę, jakby srogi ojciec wracał ze mną z wywiadówki szkolnej. Przejeżdżaliśmy właśnie niedaleko mojego starego domu, poczułam łzy na policzkach. Skarciłam się w myślach, nie mogę przy nim płakać, jeszcze uzna, że czuję się przy nim jakoś luźno, a wcale tak nie jest. Boję się go trochę, jego spokoju, sprawia wrażenie, jakby miał zaraz wybuchnąć.
- Nie rób tak więcej - nagle usłyszałam głos chłopaka, który koło mnie siedział. Poczułam ulgę, ale i złość, że mi rozkazuje
- Czego mam nie robić?
- Nie śledź Harry'ego i nie mieszaj się w nie swoje sprawy. Byłaś tam zbędna.
- Uratowałam ci kolegę, chyba jednak się przydałam.
- Nie, byłaś zbędna. - już mu nie odpowiadam, on tylko umie mnie denerwować, ale jednak coś mnie w nim intryguje.
Gdy wysiedliśmy z autobusu i szliśmy ciągle w ciszy zaczęło mnie jedno bardzo zastanawiać.
- Dlaczego odprowadzasz mnie do domu?
- Aby nic ci się nie stało, jest dość późno.
- Mam dziewiętnaście lat, wracałam o późniejszych godzinach, nie musisz mnie odprowadzać ciągle do domu.
- Najwidoczniej chcę.
- Chcesz mieć pewność, że będę bezpieczna?
- Boże! We wszystkim dziewczyno widzisz problem, jak ci to przeszkadza to proszę, mam cię w dupie, wracaj sama, jak tak chcesz. Nara - i naburmuszony i wściekły zawrócił i zostawił mnie samą. Poczułam ulgę, ale też zdenerwowanie. ''Nigdy go nie zrozumiem '' - pomyślałam i ruszyłam do domu, niestety nie było w nim mojej rodziny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz